To pierwsza tego rodzaju publikacja w Polsce, ponownie wydawana w nowej szacie graficznej. Zawiera ponad 400 najwazniejszych symboli, pomagając rozszyfrować ich znaczenie i genezę. Zamieszczone tu komentarze dostarczają także ogromnej wiedzy o duchowej i materialnej kulturze Chińczyków. Dopełnieniem informacji o symbolach są ich plastyczne wizerunki, będące często reprodukcjami znakomitych dzieł chińskiej sztuki.
Wolfram Eberhard (1909-1989), profesor dr nauk socjologicznych, sinolog. W latach 1948-76 wykładowca na Uniwersytecie Kalifornijskim (Berkeley). Członek-korespondent Niemieckiej Akademii Nauk i Literatury oraz Bawarskiej Akademii Nauk (Monachium). Autor wielu książek dotyczących Chin, jak Geschichte Chinas (1947; tłumaczona na wiele języków), Chinese festivals (1952), Conquerors and Rulers (1953), Settlement and Social Change in Asia (1967) i in.
SEN
meng
Sen uważany jest za przeżycia duszy, która moze opuszczać człowieka podczas jego snu. Nieśmiertelni nie maja snów, gdyż nie mają żadnych życzeń. Sny moga przynosić szczęście lub nieszczęście, można je interpretować jak wyrocznie. Zawód interpretatora snów nie jest już często spotykany, jednak do dziś używa się tzw. senników. Najczęściej używanym sennikiem jest Zhou gong jie meng. Napisał go rzekomo już ok. 1050 r. p.n.e. książę Zhou. Jego interpretacje podkreślają dialektyczną zasadę niektórych snów, na przykład sen o śmierci oznacza życie. (...)
SIODŁO
an
Brzmienie słowa "siodło" pokrywa sie z brzmieniem słowa "pokój" (an). Siodło przedstawiane jest często z wazą, której nazwa brzmi z kolei tak samo jako "spokój"l te dwa przedmioty razem wyrażają życzenie pokoju i spokoju. Stąd też wziął się istniejący w Chinach od ponad tysiąca lat zwyczaj stawiania przed domem siodła, zanim pan młody wszedł ze świeżo poślubioną żoną do domu swych rodziców. Panna przekraczała siodło i w ten sposób dawała wyraz pragnieniu, by nie wprowadzić do tego domu niepokojów, lecz pokój. Zdaje się, ze zwyczaj ten znany był w średniowieczu również u północnych sąsiadów Chin.
ŁYSINA
tu
Buddyjskich mnichów przezywano z powodu ich tonsury "łysinami" lub "łysymi osłami".Młodzi mnisi musieli już jako nowicjusze strzyc sobie włosy. Później, kiedy zostali zaprzysiężeni, musieli przejść przez próby samoumartwiania się. Najczęściej działo się to w ten sposób, że na ich wygolonej głowie mocowano kawałeczek węgla drzewnego, zanurzonego w soku z pewnych owoców, po czym zapalano. Wegiel musiał dopalić się sam, wypalając dziurę w skórze. Tak powstawały głębokie blizny, noszone z dumą.